Kodeks Boturini

Kodeks Boturini (folio 3)

Kodeks Boturini to średniowieczny dokument dotyczący historii Azteków sprzed przybycia hiszpańskich konkwistadorów. Prawdopodobnie powstał w pobliżu Tenochtitlan, stolicy państwa Azteków. Niektórzy twierdzą, że dokument utworzono po roku 1521 (wtedy Hiszpanie zajęli stolicę) — dowód miałoby stanowić drzewo namalowane w sposób „europejski” (widać je powyżej). Kodeks należał na początku do Włocha, który się nazywał Lorenzo Boturini Benaducci. Stąd nazwa. Chociaż jest też inna — „Tira de la Peregrinación” (po hiszpańsku: „Wstęga Wędrówki”).

Kodeks Boturini

Zarys przedstawionej historii: pewnego dnia Aztekowie natknęli się na kamienną głowę boga Huitzilopochtli, która wydawała zagadkowe świszczące dźwięki. Huitzilopochtli obiecał, że uczyni znalazców panami Meksyku, jeśli zabiorą głowę ze sobą i osiedlą się w miejscu, które wskaże. Aztekowie posłuchali i wyruszyli w drogę. Punktem wyjścia była mityczna kraina Aztlán (Miejsce Czapli). Po wielu, wielu latach poszukiwań Aztekowie dotarli wreszcie do celu, czyli niewielkiej wyspy ze strumieniem. Na ciernistej opuncji ujrzeli orła pożerającego węża. Uznano to za znak. Na wyspie powstało więc miasto Tenochtitlan. W języku nahuatl nazwa oznacza „Miejsce Owocu Kaktusa” lub „Kaktusową Skałę”. (Dziś to Meksyk).

Kodeks Boturini (folio 20)

Jak w innych kodeksach — postacie, znaki miejsc i symbole przedstawiono w sposób uproszczony. Co natomiast odróżnia ten dokument od innych? Dużo wolnej przestrzeni na stronach. Badacze oczywiście pokusili się o wysnucie wniosku: mógł on służyć jako podręcznik dla uczniów, nie obznajomionych jeszcze z systemem symboli ani nie władających dobrze… czym? Chciałam napisać „piórem”, ale czy to mogło być pióro? W każdym razie wiadomo, że manuskrypt został zapisany na paskach kory drzewa figowego i liczy 24 strony. Warto też wspomnieć o odciskach stóp prowadzących przez poszczególne karty. Ślady stóp nadają kodeksowi ciągłość, a wędrówce Azteków kierunek, a przy tym — uwaga, niespodzianka! — stanowią symbol. Kogóż to? Otóż boga Huitzilopochtli.

Kodeks można prześledzić tam. Polecam.

Mam jeszcze w zanadrzu dwie ciekawostki. A że Aztekowie poczynali sobie dość krwawo, obie związane są z wojną. Ciekawostka pierwsza: Aztekowie wierzyli, że jeśli polegną na polu bitwy, ich dusza zamieni się w kolibra i uleci prosto do nieba. Ciekawostka druga: wojownicy nie mogli ścinać włosów, dopóki nie pojmali przynajmniej jednego wroga podczas bitwy. Młodzieńcy musieli nosić kilka dłuższych kosmyków na znak, że są jeszcze… nieopierzeni.

12 myśli nt. „Kodeks Boturini

  1. biały kruk ;-)
    ale wygląda dziwnie, jeśliby porównać z „konkurencyjnymi” zapiskami innych kultur (faktycznie: zwraca uwagę ilość niewykorzystanego miejsca, aż by człowiek oczekiwał że pojawi się tam cała masa ozdóbek…)

    • Mnie najbardziej dziwi sposób przedstawiania postaci – rozumiem schematyzm, ale czy Aztekowie są zawinięci w prześcieradła? Mają takie szaty? W każdym razie krój stroju mocno zniekształca ich sylwetki.
      Ciekawy jest ten „minimalizm”, niewykorzystane miejsca…

      • wydaje mi się, że typowe azteckie obrazki – jakie pewnie widywałem w książkach od historii – były jednak bardziej intensywnie zapełnione. Może to tylko szkic? Koniec imperium nastąpił nim artysta dokończył dzieło…

        • Rzeczywiście – może to dzieło niedokończone. Teraz mi przyszło na myśl – a może więcej niż jedna osoba miała dokument tworzyć? Na przykład jedna osoba namalowała „trzon” historii, natomiast inna była odpowiedzialna za wszystkie ozdoby, tylko zdarzyła się jakaś tragedia i zostało tak…

          • a to jest ciekawa myśl, warta rozważenia. Szkoda, że zagadka nie zostanie rozwiązana… ;-(

  2. Bardzo interesujące – zwłaszcza z uwagi na sposób budowy tekstu. Warto zauważyć, że przekaz jest dość jasny, nawet dla osoby słabo obeznanej z symboliką tej kultury (jedynie chyba daty mogą stanowić zagadkę). Poza tym jednak komunikat ma właściwie charakter uniwersalny – każdy odbiorca jest zdolny do jego odczytania.

    • To jest najbardziej fascynujące – że ja, osoba z innego świata [innej części świata, innej epoki, innej kultury, innego języka], mogę jakoś zbliżyć się do dzieła. Oczywiście – bardzo wiele zapewne mi umyka, a może nawet coś źle interpretuję – niemniej trzeba przyznać, że jakaś płaszczyzna porozumienia jest. Siła sztuki. Sztuki wizualnej, bo przy literaturze potrzebuje się pośrednika – tłumacza.

      • Wynika z tego wiele ciekawych przemyśleń, dotyczących np natury tekstu i jego konwencjonalności. Można zastanowić się: gdzie przeprowadzić granicę uniwersalności? W którym momencie kultura pozostaje jeszcze zakorzeniona w polu archetypów, a w którym zaczyna tworzyć własne, unikalne rodzaje przekazu? I w jaki sposób splata się to zarówno z dążeniem do komunikatywności jak i do elitarności? Garść ciekawych pytań – idę nad nimi podumać z kubkiem herbaty w tle. ;)

        • Tak mi przyszło teraz na myśl: może to, co najbardziej uniwersalne i wspólne, jest związane z ciałem? Stopy oznaczające wędrówkę może byłyby czytelne dla wszystkich? (Trudno sprawdzić takie przypuszczenie). Później (kiedy?) ciało obudowuje kultura i na przykład „góra” jest wartościowana pozytywnie, a „dół” negatywnie.

          A jak uchwycić moment, kiedy tworzą się „unikalne rodzaje przekazu”? Chyba to nie do uchwycenia (?), zwłaszcza że archetypy są związane z tym, co nieświadome…

          Ciekawe, ciekawe…

Dodaj odpowiedź do namiot Anuluj pisanie odpowiedzi