Mikołaj Gogol, „Opowiadania petersburskie”

W tomie zawarte są dwa opowiadania. Bohaterem pierwszego z nich — „Szynela” — jest radca tytularny Akakiusz Kamaszkin, drobny urzędniczyna, trudniący się przepisywaniem dokumentów. Trudniący się? To za mało powiedziane. Akakiusz żyje przepisywaniem, świata poza nim nie widzi, do tej czynności sprowadza się jego jestestwo. Urzędnik mógłby śmiało wyrzec: „przepisuję, więc jestem”, a głębokiego przekonania o słuszności powyższej maksymy pozazdrościłby mu niejeden filozof. Gogol upraszcza postacie, tworzy bohaterów jednowymiarowych. Te rysy, które decyduje się wydobyć, a więc określone cechy charakteru, wyglądu czy wysławiania się, odmalowuje jednak bardzo starannie. Z wyrozumiałością, humorem i swadą.

Trzeba wiedzieć, że pan Akakiusz wysławiał się przeważnie za pomocą przyimków, przysłówków i takich wreszcie cząstek wyrazowych, które absolutnie nie mają żadnego znaczenia. Gdy zaś rzecz nastręczała szczególnych trudności, miał zwyczaj w ogóle nie kończyć zdania, toteż bardzo często zaczynał przemówienia od słów: „To, doprawdy, zupełnie tego…”, a potem już nic nie dodawał, zapominając wątku i mniemając, że powiedział już wszystko [s. 21].

Żadnej „dialektyki duszy”. Brak psychologicznych roztrząsań. Dlaczego? Cząstkowa odpowiedź znajduje się w cytacie.

A może nawet nie pomyślał tak; niepodobna przecie wleźć człowiekowi w duszę i wywiedzieć się wszystkiego, co myśli [s. 36].

W miejsce analizy — chowanie się za opis (sformułowanie Andrzeja Drawicza). Opis, przyznać trzeba, misterny, żywy i nęcący. Wróćmy jednak do naszego poczciwego pana Akakiusza. Któregoś dnia spostrzegł on, że gdy przemyka z domu do urzędu (albo z urzędu do domu), to szczególnie zimno mu w plecy i ramię. Płaszcz się przetarł, nie ma rady, wizyta u krawca konieczna. Pietrowicz nie zgodził się szynela załatać, bo uznał, iż tak stare sukno lada dzień rozleci się zupełnie. O wyrzeczeniach, związanych z oszczędzaniem na nowy płaszcz, oraz zdarzeniach, które stały się konsekwencją jego kupna, traktuje dalsza część utworu.

„Newski Prospekt” to drugie opowiadanie. Mamy okazję poprzyglądać się zarozumiałemu porucznikowi Pirogowowi, usiłującemu uwieść żonę blacharza Schillera, i nieśmiałemu malarzowi Piskariewowi, podążającemu za pewną niezwykłej urody nieznajomą (przyniesie mu to zgubę).

Taki malarz nigdy nie patrzy ci prosto w oczy; a jeśli patrzy, to jakoś mętnie i niewyraźnie; nie wpija w ciebie jastrzębiego wzroku obserwatora lub sokolego spojrzenia oficera kawalerii. Pochodzi to stąd, że jednocześnie widzi i twoje rysy, i rysy jakiegoś gipsowego Herkulesa, który stoi w jego pokoiku; albo też ma w wyobraźni swój własny obraz, jaki dopiero zamierza wykonać. Skutkiem tego odpowiada też często nie do rzeczy, niekiedy ni w pięć, ni w dziewięć, przedmioty zaś, pomieszane w jego głowie, jeszcze bardziej zwiększają jego nieśmiałość [s. 78].

Jest jeszcze jeden ważny (najważniejszy?) bohater. Petersburg. Gogol podjął jedną z pierwszych w literaturze rosyjskiej prób przedstawienia środowiska jako organizmu, który posiada wyraźną osobowość. Kamaszkin, Pirogow, Piskariew, kupcy, zataczający się rzemieślnicy, dygnitarze, lichwiarze, panie w wytwornych kapelusikach snują się ulicami miasta, tworzą je, ale jednocześnie są w jego władzy. Kłamstwo Petersburga wsącza się w mieszkańców. W pewnym momencie dawna stolica imperium fantastycznieje w świetle zapalanych latarni, a ludzie zaczynają snuć się niczym zjawy. „Wszystko zionie szalbierstwem”.

Mikołaj Gogol, Opowiadania petersburskie, tłum. J. Wyszomirski, Warszawa 1980.

4 myśli nt. „Mikołaj Gogol, „Opowiadania petersburskie”

  1. Bardzo lubię to opowiadanie o szynelu. Zresztą w ogóle bardzo lubię Gogola, może trochę właśnie za to jego niewgłębianie się w psychikę postaci. No i za tę specyficzną ironię czy może złośliwość, która niezmiernie zapada mi w serce…

  2. Ja też je bardzo lubię. Ironia, o której piszesz, jest chyba podszyta dużą dozą życzliwości i zrozumienia, nie znaczy to jednak, że traci swą ostrość.

    • „Nos” jest wspaniały, czytałam. „Martwych dusz” jeszcze nie, ale chciałabym kiedyś. Dziękuję za link, obejrzałam animację – myślę, że udało się oddać klimat opowiadania…

Dodaj komentarz