Włoska podróż

Na początku maja byłam we Włoszech. Przywiozłam stamtąd parę pocztówek, muszli, myśli, fotografii i widoków uniesionych pod powiekami. Po powrocie chciałam utworzyć na blogu mały włoski cykl, ale ochota rozmyła się w codzienności. Jutro maj się skończy, a ja postanowiłam dziś zreanimować włoski pomysł. Może — myślę teraz o książce Dostojewskiego „Zimowe notatki o wrażeniach z lata” — będzie w tym coś z zimowych notatek o wrażeniach letnich. A może uda się odwrócić nurt czasu, który nie zatrzymuje się nawet wtedy, kiedy my stoimy w miejscu, może uda się przejść na drugą stronę, by przywołać kolor nieba, zapach morza i „ja” podróżujące.

muszle

Odłamki z podróży: dwa widoki. Pierwszy — nocny (albo w Czechach, albo w Austrii — nie wiem, bo trochę przymykałam oczy, trochę rozmawiałam i trochę oglądałam film). Wyobraźcie sobie noc. Jakąś bramę. Przed bramą latarnie (stare, proste, wysokie), a nad latarniami zwieszające się gałęzie dwóch drzew. Latarnie podświetlają listki, drzewa osłaniają latarnie… Pisarz mógłby umieścić ten „widok” przed wejściem do jakiegoś ogrodu, bo jest w nim i niewymuszony urok, i tajemnica, i szum, i nocny blask.

Jechaliśmy, usnęłam na chwilę. Potem otworzyłam oczy na piękny widok. Piętrzące się majestatycznie Alpy pokryte zielenią — jasną — drzew liściastych i ciemną — drzew iglastych. Nierzeczywisty efekt tworzy mgła, obłoki jak zawieszone na sznurkach, których nie ma. Trudno opisać krajobraz. Zazwyczaj porównujemy go do czegoś ze świata sztucznego. Na przykład zazębiającą się zieleń drzew można porównać do dywanu przetykanego jasnozielonymi i ciemnozielonymi nitkami. A przecież nie o to chodzi! Nie mierzy się chmury, powiedzmy, watą. Pamięć usłużnie podsuwa frazę z utworu Czyżykiewicza: „a miesiąc jak wieprzek lśni tłusty”. Od razu księżyc staje się mniej księżycowaty, a bardziej przyziemny. Nie! Szum morza można mierzyć jedynie „czymś” z tego samego świata, na przykład szumem deszczu.

Triest

Z rejestru zadziwień: w miejscowości, w której byliśmy, zdziwiło mnie, że jest tak „niespójnie”… Każdy budynek jak wyjęty z innej bajki, z innego zamysłu i stylu architektonicznego. Hotel w Kleopatry obok antycznych rzeźb, wysoki oszklony “biurowiec” obok secesyjnego w zawijasach i zaniedbanego nieco budyneczku. Wszystko zagęszczone na tak małej powierzchni! Wyłania się z tego wielowątkowa, mozaikowa kompozycja. W miastach, które rosły przez wieki, znosiły panowania różnych władców i wizje różnych artystów, widać to jeszcze dobitniej, piękniej.

przenikanie (Werona)

kolumny (Triest)

Zdziwiło mnie też, że niektóre miejsca czy placyki są takie małe. I… nieoficjalne, niewymuszone. Zaciszne, kameralne. Tak jakby nie było “centrum”, tylko same zakamarki.

Werona

Myślę, że Włochy są dobrym miejscem na to, by uczyć się afirmacji. Weźmy sam język. Często słyszało się słowo bellisimo, czyli przepięknywspaniały. We Włoszech wydawało mi się, że bellisimo może być wszystko (w odpowiednich konfiguracjach gramatycznych, jeśli kobieta, to bellisima): i pogoda, i zwierzę, i człowiek, i jedzenie, i tekturowy telewizorek. Wszystko. Trochę jak w dowcipie: czy są kartki z napisem „Dla jedynej”? Są. To poproszę 10 sztuk :)

cuda na kiju

A powyżej pani unosi się w powietrzu? Siedzi jak na niewidzialnym krześle? Bellisima! Podobno tajemnica — jak as — tkwi w rękawie. Podobno w rękaw wsunięta jest metalowa konstrukcja, która umożliwia takie cuda na kiju.

chwała Rzymu

W Weronie dwaj mężczyźni w kostiumach stoją przed Areną, amfiteatrem rzymskim — trzecim pod względem wielkości po Koloseum i amfiteatrze w Kampanii. Przenieśmy się trochę w przeszłość i w fikcję. W filmie „Gladiator” Radleya Scotta pojawia się zdanie: „Bijące serce Rzymu [rozumianego też szerzej, jako imperium] to nie marmury Senatu, ale piasek Koloseum”. I dalej senatorowie rozmawiają o władcy, organizatorze igrzysk, i ludzie: zabierze im wolność, a oni nadal będą skandować na jego cześć. Da im śmierć, a oni będą go za to kochać…

balkon Julii (turystyczny)

Przemija chwała Rzymu, przemija czasem miłość, ale turyści nie przeminą nigdy. Powyżej wielka atrakcja — balkon Julii (z jakimś zabłąkanym Romeem). Balkon ten jest… fałszywy. Prawdziwy balkon Julii ukryty jest za zielenią ze zdjęcia poniżej. Jednakowoż by zadowolić tłum, zdecydowano utworzyć balkon (z sarkofagu) w dogodniejszym miejscu. Ot, względność rzeczy świata tego.

balkon Julii (schowany)

Zastanawiałam się, dlaczego akurat dramat „Romeo i Julia” zyskał taką popularność, stał się symbolem i został pochłonięty przez kulturę popularną. Czy to najpiękniejsza historia miłosna? Nie powiedziałabym. Więc dlaczego? Ot, tajemnicze pulsowanie literatury.

obraz

Pewna pani malarka napisała: „Całe Włochy są jak księga o sztuce, pisana przez wieki całe”. Dobrze zanurzyć się w tę księgę.

farby

I w wiele innych ksiąg, wrażeń i myśli :)

ornamenty na niebie

6 myśli nt. „Włoska podróż

  1. Włochy są fajne, Włosi i Włoszki… jeszcze fajniejsi ;-). Zawsze mnie dziwiło jak ludzie tak gadatliwi byli w stanie stworzyć tak wiele architektury kontemplacyjnej…

    • Pewnie :) Nie zastanawiałam się nad taką zależnością, ale wydaje mi się, że tam sprzeczności i różne zderzenia… są naturalne, są na porządku dziennym.

Dodaj odpowiedź do namiot Anuluj pisanie odpowiedzi